Anna Dymna, Laureatka Nagrody Jańcia Wodnika, jest aktorką teatralną i filmową oraz działaczką społeczną. Te trzy role wyznaczają trajektorię jej życiowych losów i wyborów, przy czym ostatnia z nich właściwie nie jest żadną rolą, lecz postawą wobec innych ludzi, piękną i wyjątkową, nie tylko w środowisku artystycznym. Bogactwem pracy i, nie bójmy się tego słowa, służby dla innych, nie tylko obdarza nas od wielu lat, ale także trochę onieśmiela. Nie mieści się bowiem w powszechnych wyobrażeniach o ludziach sceny i ekranu.
Nasza Laureatka zaczynała swoją karierę od nauki aktorstwa w krakowskiej Wyższej Szkole Teatralnej, którą ukończyła w 1973 roku. W trakcie studiów poślubiła wybitnego poetę, plastyka i aktora, Wiesława Dymnego, niezwykle oryginalną i twórczą postać polskiej sztuki tamtego okresu, współtwórcę Piwnicy pod Baranami. Jego wpływ na wybory artystyczne i osobowość młodej aktorki był niebagatelny, do czego Anna Dymna wielokrotnie nawiązuje, mówiąc pięknie o łączącym jej i męża w pierwszym małżeństwie uczuciu. Początkowe lata, jeszcze podczas studiów, to intensywny okres pracy w teatrze i filmie. W tym pierwszym zadebiutowała w 1969 roku rolą Isi i Chochoła w Weselu Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Lidii Zamkow. Było to jeszcze w krakowskim Teatrze im. Juliusza Słowackiego, ale prawdziwym domem artystycznym dla Anny Dymnej okazał się tamtejszy Teatr Stary, w którym pierwszą ważną rolę zagrała w 1973 roku. Była to Zosia w Dziadach Adama Mickiewicza w reżyserii Konrada Swinarskiego, wybitnym przedstawieniu wybitnego reżysera teatralnego, którego przedwczesna śmierć pokrzyżowała ich dalsze wspólne plany. Nie można zapomnieć, że w tym samym czasie, na początku lat 70. ubiegłego wieku młoda aktorka grała też sporo w filmie, a najciekawszym w tym okresie wydaje się jej Katarzyna w filmie Pięć i pół bladego Józka (1971) Henryka Kluby według scenariusza Dymnego. Ta próba stworzenia niezależnej opowieści w polskim kinie o gangu motocyklistów terroryzujących miasteczko nie przypadła do gustu komunistycznej cenzurze. Film mocno pocięto i początkowo nie pozwolono na jego premierę. Dziś jest pamiętany zarówno ze względu na oryginalny zamysł jak i moment spotkania twórczego i życiowego nowej pary rodzimej sztuki scenicznej. To trochę film-legenda, jakich w polskim kinie zbyt wiele nie mamy. Wracając do prac teatralnych Anny Dymnej w Teatrze Starym, warto wyróżnić kolejne role u najwybitniejszych reżyserów: Kory w Nocy listopadowej (1974) Stanisława Wyspiańskiego, w reżyserii Andrzeja Wajdy, Ani z Wiśniowego sadu (1975) Antoniego Czechowa w interpretacji Jerzego Jarockiego czy ponownie Zosi w Weselu (1977) Wyspiańskiego, które reżyserował Jerzy Grzegorzewski. Same artystyczne tryumfy!
Tymczasem w kinie (oraz telewizji) Anna Dymna również nie próżnowała. Wiele ról zagrała w filmach kostiumowych i historycznych, w których reżyserzy, może zanadto stereotypowo, choć trafnie, stawiali na jej oryginalną, delikatną urodę, wdzięk i piękno. Błyszczała zatem na ekranie jako sprytna hrabianka Klarysa w serialowym (1973) i kinowym (1974) Janosiku Jerzego Passendorfera, Melania Barska w Trędowatej (1976) Jerzego Hoffmana, niezwykłej urody Barbara Radziwiłłówna z serialu tv Królowa Bona (1980) oraz filmu Epitafium dla Barbary Radziwiłłówny (1982), oba autorstwa Janusza Majewskiego, Marysia Wilczur w Znachorze (1981) Jerzego Hoffmana czy Magdalena w Dolinie Issy (1982) Tadeusza Konwickiego, zrealizowanej według powieści Czesława Miłosza. Z drugiej strony jej ekranowe emploi zostało wzbogacone rolami dynamicznych młodych kobiet w kostiumie współczesnym, jak zwłaszcza w przypadku Ani Pawlakówny, wnuczki Kargula i Pawlaka z drugiej i trzeciej części komediowej sagi Sylwestra Chęcińskiego, opiewającej ich trudną relację, czyli filmów Nie ma mocnych (1974) oraz Kochaj albo rzuć (1977). Aktorka w okresie lat 70. przeżywa szczyt popularności: okładki czasopism i wywiady świadczą o tym najlepiej. Jednak Dymna nie ma w sobie, zresztą do dzisiaj, nic z celebrytki, jej postawa publiczna jest na antypodach „bycia znanym z tego, że jest się znanym”. W oczach publiczności (czyli niemal całej Polski) jest w tamtym momencie osobą wciąż zwyczajną, mimo urody, błyskotliwej kariery w teatrze, telewizji i kinie. Wbrew typowi urody, który przez wiele lat pozwalał jej trzymać się ról młodych kobiet, wbrew próbom wpisania jej wizerunku w koleiny ładnej i zgrabnej aktorki, imponowała z czasem coraz większym skomplikowaniem jej bohaterek, ich bogatym i niełatwym życiem wewnętrznym.
Dobrze to widać w Teatrze Telewizji, gdzie jej kariera rozwijała się znakomicie. Świadczą o tym m.in. role Lavinii w Żałobie przystoi Elektrze (1984) Eugene’a O’Neila w reżyserii Jana Błeszyńskiego, oraz dwie w spektaklach mistrza tej formy, Kazimierza Kutza: Berty w Wygnańcach (1988) Jamesa Joyce’a i Anity w Antygonie w Nowym Jorku (1995) Janusza Głowackiego, a także kolejne w Starym Teatrze, jak choćby eksponujące cielesność i seksualność: Podstoliny w Zemście (1986) Aleksandra Fredry w interpretacji Andrzeja Wajdy czy Adeli w Republice marzeń (1987) według Brunona Schulza w reżyserii Rudolfa Zioło oraz komediowej Pani Dyndalskiej w Damach i huzarach (2001) Fredry w wersji Kazimierza Kutza.
Podobnie w filmie, bo przecież jest tu najważniejszy, fizyczna i duchowa transformacja postaci granych przez Annę Dymną także pozwoliła w pełni docenić jej aktorstwo, pozbawione już przeważnie zewnętrznego uroku. Od lat 80. nasza Laureatka pojawia się na ekranie nieco rzadziej, ale są to zazwyczaj role znaczące. Jeszcze urodziwa, a zarazem dojrzała pięknem wewnętrznym Małgorzata z serialu tv czy może raczej widowiska z pogranicza estetyki teatralnej i telewizyjnej Mistrz i Małgorzata (1988) Macieja Wojtyszki według arcydzieła Michaiła Bułhakowa, Baronowa, której kobiecość osiąga pełnię w Schodami w górę, schodami w dół (1988) Andrzeja Domalika to role świadczące o niemal już pełnej palecie osobowości, które portretowała, a ich ukoronowaniem na tym etapie była z pewnością histeryczna, wręcz wstrętna dziennikarka, która jest alkoholiczką w Tylko strach (1994) Barbary Sass. Jednak jej zachowanie, które wstrząsająco przedstawia aktorka, nie bierze się z niczego. Pod zewnętrznymi reakcjami kryje się strach, samotność, odrzucenie. Zasługą Dymnej jest to, że jako widzowie odczuwamy te emocje i stany pod pierwszą, ekshibicjonistyczną warstwą, która otacza jej postać. Kreacja godna najlepszych w naszym kinie, podobnie portretujących alkoholików – czy to Kubę z Pętli (1958) Wojciecha Hasa w wykonaniu Gustawa Holoubka czy też bezimiennego mężczyzny z Żółtego szalika (2000) Janusza Morgensterna, którego zagrał Janusz Gajos. Z późniejszych ról trzeba wymienić panią Sawicką z Dużego zwierzęcia (2000) Jerzego Stuhra, wspierającą męża w coraz bardziej opresyjnym otoczeniu, teściową Ryszarda Riedla w Skazanym na bluesa (2006) Jana Kidawy-Błońskiego czy nagrodzoną Orłami rolę Bayerowej z Excentryków (2015) Janusza Majewskiego, w której naturalizm i wulgarność stają się zasłoną cierpienia, jakie pojawiło się w życiu kobiety dotkniętej złem komunizmu. Ostatni rok, co ciekawe, to prawdziwy festiwal ról Anny Dymnej, grającej matkę ks. Jana Kaczkowskiego w Johnnym (2022) Daniela Jaroszka, Annę w opowieści o cierpieniu i nadziei jaką jest Prawdziwe życie aniołów (2022) Artura Więcka Barona czy Lenę Tremer, matkę (ponownie!) głównej bohaterki serialu dramatycznego Wielka woda (2022) Kaspera Bajona i Jana Holoubka, samotną śpiewaczkę operową, której czas nie oszczędził. Można stwierdzić, że gdzie się Dymna nie pojawi, a obecnie najczęściej na drugim planie, wnosi do filmów prawdę większą niż sztuka.
Wcale nie tak osobną, a bardzo ważną częścią życia Anny Dymnej, i zarazem nas wszystkich, jest jej działalność na rzecz innych osób: chorych, biednych, niepełnosprawnych, tych, których państwo zwykle dostrzega, niestety, na końcu, a jeśli już, to poprzez pryzmat pracy takich osób jak nasza Laureatka. Wymieńmy tylko niektóre jej aktywności na tym polu, których w ostatnich dwudziestu paru latach (a i wcześniej) było bardzo dużo: od 1999 roku współpraca z Fundacją im. Brata Alberta, w tym przy realizacji spektakli Teatru „Radwanek”, w których grają osoby niepełnosprawne, praca w ramach Fundacji „Mam marzenie”, przyjacielskie stosunki, dające wymierne rezultaty z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy Jerzego Owsiaka czy wreszcie prawdopodobnie jej dzieło życia – założenie (2003) i prezesowanie Fundacji „Mimo wszystko” niosącej wsparcie chorym i mniej sprawnym w życiu od większości z nas. W dodatku część z tych inicjatyw łączy działalność charytatywna z artystyczną. Ta ostatnia zresztą wcale nie jest przez nią zaniedbywana, o czym świadczy na przykład pomysł na współorganizację Krakowskiego Salonu Poezji w Teatrze im. Juliusza Słowackiego, m.in. ze swoim mężem, aktorem i reżyserem, Krzysztofem Orzechowskim.
Anna Dymna wiedzie, jeśli można zaryzykować spojrzenie i ocenę z zewnątrz, życie spełnione. Pełne twórczej aktywności, bogate i różnorodne, a przede wszystkim mądre. Ta mądrość dociera do nas z jej ról teatralnych i filmowych, wybieranych coraz bardziej nieprzypadkowo, z jej bezkonfliktowego godzenia sztuki i działalności społecznej, z mądrych i szczerych przemyśleń, którymi dzieli się z odbiorcami. Z głębokiej uważności na drugiego człowieka, z empatii, która niczego nie oczekuje w zamian. Ze znoszenia barier – między różnymi płaszczyznami jej i naszego życia.
Jacek Nowakowski