Laureat Nagrody Honorowej
29. Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Filmowej
PROWINCJONALIA 2024
Twórczość Feliksa Falka kojarzy się większości zainteresowanych kulturą filmową widzów z Kinem Moralnego Niepokoju (1976-1981), jednym z najważniejszych nurtów artystycznych w historii polskiej kinematografii. To naturalne skojarzenie od którego trudno, i zresztą nie należy, uciec. Jednak dorobek artystyczny tegorocznego Laureata Nagrody Jańcia Wodnika wykracza daleko poza ramy sztuki zespołowej i ma oryginalny i wieloraki rys. Feliks Falk jest bowiem nie tylko reżyserem filmowym i scenarzystą, ale także twórcą teatralnym oraz malarzem i grafikiem. Ta ostatnia profesja to zapewne pochodna jego studiów na Wydziale Malarstwa i Grafiki w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, którą ukończył w 1966 roku. Zatem jego droga do filmu wiodła od sztuk plastycznych, co na pierwszy rzut oka może wydawać się zaskakujące, ponieważ jego kina nie kojarzymy z „ekranowym malarstwem”, które uprawiali na przykład Wojciech J. Has czy Andrzej Wajda, lecz sztuką skoncentrowaną na ważnych problemach i zjawiskach społeczno-politycznych. W jego dorobku znajdziemy jednak także utwory innego rodzaju.
Feliks Falk studiował w łódzkiej Filmówce, gdzie jego dziełem dyplomowym okazała się Siła przebicia, która ujrzała światło dzienne w 1972 roku. Ten 15-minutowy utwór opowiada o młodym dziennikarzu, którego tematów nie chce akceptować szef redakcji. Jak zauważył w tym kontekście wybitny historyk filmu, Tadeusz Lubelski, z perspektywy czasu ten „drobiazg” można traktować jako preludium Falka do jego słynnego Wodzireja (1977, prem. 1978). O tym ostatnim pisał m.in.: „… w zestawieniu z błahością celu obsesyjne zapamiętanie bohatera [tytułowego – J.N.] odbierane było jako znak czasu i kojarzone z popularnym wówczas pojęciem, oznaczającym skrajną wersję karierowiczostwa, z ukrytą sugestią wykorzystywania politycznej koniunktury. (To był zresztą ulubiony temat reżysera; tytuł jego filmu dyplomowego {…} brzmiał Siła przebicia i miał ironiczną wymowę).” Przed wspomnianym klasykiem z Jerzym Stuhrem w roli głównej były jeszcze: telewizyjny, półgodzinny Nocleg oraz, zrealizowane już dla jednego z najważniejszych rodzimych zespołów filmowych – „X” – pełnometrażowe, i nowelowe Obrazki z życia (1975), zrobione z kilkoma innymi twórczyniami i twórcami, którzy współtworzyli Kino Moralnego Niepokoju (m.in. Agnieszka Holland, Jerzy Domaradzki, Barbara Sass) oraz już samodzielne W środku lata (1975). Kierowany od początku, tj. od 1972 roku przez Andrzeja Wajdę „X” gromadził młodych, uzdolnionych, przyjaźniących i wspierających się reżyserów, wspieranych (od 1973) przez wybitnego krytyka i od tego momentu kierownika literackiego zespołu, Bolesława Michałka, skupiających się na tematyce współczesnej, obyczajowej i społecznej. W tych okolicznościach powstał wspomniany Wodzirej, tour de force Feliksa Falka, w którym reżyser ukazał antybohatera, a właściwie łajdaka Lutka Danielaka, jakiego nasze kino na pierwszym planie jeszcze nie widziało. Postać, którą Falk z Jerzym Stuhrem ukazali później w luźnej kontynuacji, Bohaterze roku (1986), w pierwszym filmie jest konferansjerem i animatorem zabawy w wojewódzkim przedsiębiorstwie rozrywkowym. Według Adama Garbicza, to bohater typowy dla Polski tego okresu, „kraju gorączkowej krzątaniny w dziedzinie urządzania społeczeństwu nieustającej rozrywki, a za kulisami imprez – kraju układów, haków, dojść, załatwień i karier, gdzie trzeba stawiać na dobrze opłacane młode wilki bez zahamowani etycznych, które pomogą swoją energią podtrzymać fasadę.” Z dzisiejszej perspektywy warto zastanowić się nad uniwersalnością opisanych przez reżysera mechanizmów, który co prawda ukazywał zepsucie Polski na poziomie województw, ale, jak w większości dzieł tego nurtu, świat przedstawiony był tu metaforą, czy raczej synekdochą, która działała według zasady pars pro toto – część, wycinek rzeczywistości miały mówić o całości.
Feliks Falk w dużym stopniu pozostał wierny w swojej twórczości ukazywaniu łajdaków i łajdactw, czego świetnymi przykładem, obok wymienionego Bohatera roku, może być także doceniony (także na Prowincjonaliach) Komornik (2005) z tytułową rolą Andrzeja Chyry, niekiedy odbierany przez krytykę i publiczność jako opowieść o wodzireju po kilkudziesięciu latach, tyle, że w nowych okolicznościach społeczno-politycznych. Bohater, bezwzględny w zajmowaniu dorobku życia ludzi, którzy popadli w długi, z czasem zaczyna przechodzić przemianę moralną, której zabrakło Lutkowi Danielakowi. Ale reżyser, o czym warto pamiętać, nie widział bliskiej analogii między postaciami. Ciekawsze jest to, że nowej Polsce przyglądał się w kinie i telewizji z podobną wcześniejszej przenikliwością, na przykład w wyrazisty sposób ukazując codzienność rodzącego się po 1989 roku kapitalizmu (komediowy Kapitał, czyli jak zrobić pieniądze w Polsce, 1989) czy dla odmiany – żołnierzy w koszarach (telewizyjna Samowolka, 1993), jak również w serialu ukazującym na przykładzie fikcyjnego teatru losy Polski ostatnich dwudziestu pięciu lat (Twarze i maski, 2000, prem. 2001).
Jednak nie tylko sprawy społeczne interesują naszego Laureata; w wielu jego filmach punkt ciężkości przesunięty jest w stronę kwestii etycznych i psychologicznych, ale ukazanych bardziej z perspektywy indywidualnej, choć często na tle wielkiej historii. Tak jest choćby w filmie Enen (2009), którego tytuł wziął reżyser od skrótu, którym określa się osoby o nieznanej tożsamości. Podobnie w Joannie (2010), ukazującej temat Holokaustu z perspektywy tytułowej bohaterki, granej przez Urszulę Grabowską kobiety, która w czasie niemieckiej okupacji naszego kraju decyduje się z pełnym poświęceniem i świadomością możliwych konsekwencji chronić dziewczynkę żydowskiego pochodzenia. W pierwszym z wymienionych twórca pyta: jak to się dzieje, że chcąc komuś pomóc, wyrządzamy mu może jeszcze większą krzywdę; w drugim odsłania „ewangeliczne cnoty” (Tadeusz Sobolewski) w osobie napiętnowanej bohaterki. W obu filmach nie ma łatwych rozstrzygnięć, w obu pozostajemy raczej z pytaniami niż dostarczonymi przez reżysera odpowiedziami. Tu można wskazać na wielką wartość kina Feliksa Falka: skłonność do nieupraszczania obrazu rzeczywistości, protestowania przeciwko takim zabiegom, upominanie się o bogaty i zniuansowany świat przedstawiony. To paradoks o tyle, że wychodząc od Kina Moralnego Niepokoju, nurtu, któremu z czasem zaczęto zarzucać skróty myślowe w ukazaniu zjawisk nurtujących Polskę peerelowską, reżyser ten, w zasadzie nie uciekając nigdy od sedna problemów, potrafił połączyć ich obraz z dynamiczną fabułą, wyrazistymi bohaterami, nieoczywistymi diagnozami, ale zawsze czytelnym przesłaniem.
Poza zagadnieniami obyczajowymi, społecznymi i politycznymi, a w zasadzie obok nich, w kinie Falka pojawiają się tematy i gatunki inne, związane na przykład ze sztuką czy uczuciami. Pod tym pierwszym względem bardzo udane są Był jazz (1981, prem. 1984) oraz Idol (1985). W pierwszym przedstawiał bunt młodych ludzi wobec autorytarnego systemu wyrażający się miłością do „zakazanej”, tytułowej muzyki, posiłkując się luźno historią słynnego zespołu Melomani. Film można oglądać dzisiaj zarówno w kontekście obalania w naszym kinie tabu, dotyczącego obrazu stalinizmu, ale również jako wyraz uznania do sztuki, bez której kino w zasadzie nie może się obyć. W drugim utworze oglądamy dziennikarza, chcącego uhonorować zmarłego na emigracji pisarza. Jednak bohater, mimo że redakcja odmawia mu tego tematu, kontynuuje swa pracę, spotykając przy okazji innych, żyjących na marginesie opresyjnego porządku rzeczywistości. Warto wiedzieć, że część krytyki dostrzegała w portretowanym idolu legendarnego pisarza, Marka Hłaskę; z innej strony można zwrócić uwagę na ten utwór jako swoiste rozwinięcie i kontynuację debiutanckiej Siły przebicia. W obu filmach Feliks Falk zaprezentował się jako twórca wrażliwy na rolę sztuki w życiu osobistym, ale także społecznym i politycznym, zwracając uwagę, jak może pozytywnie i negatywnie być wykorzystywana.
Warto też pamiętać o jeszcze jednym obliczu kina naszego nagradzanego w tym roku twórcy, a mianowicie reżysera subtelnych opowieści o miłości, w których eksploruje relacje Polaków i naszych wschodnich sąsiadów. W Lecie miłości (1994), adaptacji opowiadania „Nathalie” wybitnego pisarza, noblisty Iwana Bunina, obserwujemy trójkąt miłosno-erotyczny na tle rosyjskiej prowincji końca XIX wieku, i młodego mężczyznę rozdartego uczuciowo pomiędzy dwiema różnymi kobietami, reprezentującymi odmienne nacje i osobowości. Falk zachował wierność literze i duchowi oryginału, choć nieco mocniej wyeksponował erotyzm niż maiło to miejsce w pierwowzorze. Z kolei w rozgrywającym się współcześnie Daleko od siebie (1995), mniej melo- a bardziej dramatycznej historii miłosnej, przedstawia zajętego pracą Polaka, który we Lwowie odnajduje owoc swojego danego uczucia, co zmusza go do rewizji osobistych planów i spojrzenia na życie. Niewykluczone, że wspomniana tematyka jest jakimś pokłosiem pochodzenia filmowca, urodzonego w znanym kresowym polskim mieście, Stanisławowie, uwiecznianym w literaturze i sztuce, obecnie znajdującym się w granicach Ukrainy pod nazwą Iwano-Frankiwsk.
Nie należy zapominać, że w dorobku artystycznym Feliksa Falka znajdziemy także sztuki teatralne, reżyserię w Teatrze Telewizji i różnych scenach całej Polski, scenariusze pisane dla innych, na przykład Agnieszki Holland, Janusza Zaorskiego czy Jerzego Domaradzkiego. W ostatnim czasie dotychczasowy reżyser sporo miejsca poświęca nowej pasji – pisaniu książek. Całkiem niedawno ukazały się dwie: Wodzirej i inni. Rozmowa z samym sobą (2021) oraz Gmach. Opowieści prawdopodobne i prawdziwe (2023). W pierwszej dochodzi do głosu żywioł autobiograficzny, druga natomiast to pełnoprawna proza, w postaci opowiadań, ilustrowanych przez samego autora, w których warstwa realistyczna łączy się bardzo ciekawie z surrealną, oniryczną, kafkowską z ducha. Czekamy na więcej!
Bohater tegorocznych Prowincjonaliów to człowiek o bogatym i różnorodnym życiorysie artystycznym, którego miejsce na mapie naszej kinematografii nigdy nie było tak wyeksponowane, jak na to zasługuje. Najcenniejsze cechy jego sztuki filmowej, takie jak połączenie realizmu i pewnej dozy poetyckości, obserwowanie bolesnych stron życia, skłonność do zdrowego sceptycyzmu, przy pomocy którego sprawdza różne idee i zjawiska, analizowanie na różne sposoby mechanizmów manipulacji między jednostkami oraz zbiorowością a pojedynczym bohaterem, dwuznaczności moralnych, ale także czystości etycznej sprawiają, że zwykle nie można przejść obok niej obojętnie. Stosowane niekiedy przerysowanie, zrobione jednak w sposób subtelny i zachowujący proporcje oraz bezbłędny warsztat, pozwalają Falkowi mówić do szerokiej publiczności, zarazem umiejącej docenić jego mistrzostwo.
Jacek Nowakowski